Sytuacja jest znana – chwila nieuwagi, zagapienie, a może ukryty w krzakach radiowóz z panem dzierżącym w dłoni radar i gotowe. Otrzymujemy mandat. Jednak czy musimy go przyjąć? Nie zawsze. Zatem – podpisywać go czy nie? Sytuacje są różne. Zobaczmy jakie mamy wyjścia i przeanalizujmy możliwe scenariusze postępowania. Przekonajmy się też, co grozi za każdą z decyzji, a co możemy zyskać nie podpisując mandatu.
Pierwszy scenariusz – niewinność
W tym przypadku sprawa jest prosta – nie podpisujemy. Co zyskujemy? Przede wszystkim sam mandat nabiera mocy dopiero wtedy, gdy jest podpisany przez kierowcę. Ni mniej, ni więcej, tylko własnoręcznym podpisem przyznajemy się do popełnienia wykroczenia. Jeżeli jednak jesteśmy pewni, że mamy czyste sumienie, zastanówmy się zanim chwycimy za długopis. Przede wszystkim pamiętajmy, że mamy prawo do odmówienia podpisania (stosowną formułkę informacyjnie wygłasza funkcjonariusz). Możemy nie zgodzić się z policjantem. Oczywiście, wtedy sprawa trafia do sądu rejonowego (właściwego dla miejsca popełnienia wykroczenia). Nie musi ruszyć od razu, gdyż na przekazanie sprawy do sądu policja ma rok. Później możemy liczyć na przedawnienie, ale na to szansa jest niewielka.
W sądzie dokładnie zostanie rozpatrzona sprawa, jej okoliczności, będziemy musieli stawić się i złożyć wyjaśnienia, podobnie funkcjonariusz który nas „złapał”. Możliwa jest także obecność świadków, jeżeli tacy byli. Oceniony zostanie stopień szkodliwości społecznej wykroczenia. Sprawa kolejna, to wymiar ewentualnej kary – sądy nie mają „taryfikatorów mandatów”, zatem może się ona różnić znacznie od tej określonej przez policjanta. Efekt? Możemy zapłacić (jeżeli orzeczona zostanie nasza wina) znacznie więcej. W teorii to nawet kilka tysięcy złotych. Jednak zazwyczaj kara jest porównywalna z wysokością mandatu. Jeżeli przegramy, będziemy musieli także zapłacić koszty procesu. Podsumowując – możemy nie przyjąć mandatu, ale tylko wtedy kiedy nie zawiniliśmy, a najlepiej wtedy, kiedy będziemy jeszcze w stanie to udowodnić.
Drugi scenariusz – odwołanie od mandatu, czyli co?
Dobrze, przyjęliśmy mandat, podpisaliśmy, ale po zastanowieniu dochodzimy do wniosku, że nie przekroczyliśmy prawa. Co wtedy? Możemy się od mandatu odwołać. Pamiętajmy, że nasz podpis nie zawsze jest ostateczną decyzją. Czasem mamy jeszcze pole manewru. Są jednak obwarowania – odwołać się możemy tylko w przypadku gdy czyn, za który otrzymaliśmy mandat, nie był wykroczeniem. Należy złożyć odwołanie do sądu odpowiedniego dla miejsca zdarzenia. Mamy na to 7 dni od momentu wystawienia mandatu. Sąd zbada jedynie i orzeknie, czy mandat został wystawiony za czyn, który w świetle prawa nie jest wykroczeniem.
Trzecie scenariusz – fotoradar robi zdjęcie, a ja mu nie wierzę
Kolejny wariant to tak uwielbiane przez wszystkich kierowców fotoradary. Nieomylne, bezwzględne i wszędobylskie. Czyżby? Nie zawsze. Im również zdarzają się błędy. Bezduszne maszynerie mogą nas złapać tylko i wyłącznie w przypadku dwóch rodzajów naruszeń: przekraczanie dopuszczalnej prędkości oraz niestosowanie się do sygnałów świetlnych. Procedura wygląda następująco – fotoradar robi zdjęcie i na adres właściciela pojazdu wysyłane jest oświadczenie do wypełnienia. Tutaj możliwe scenariusze postępowania są różne. Możemy po prostu przyznać się do wykroczenia, przyjąć mandat i zapłacić. Jednak mamy również możliwość nie zgodzić się i odmówić jego przyjęcia. Jeżeli nie my prowadziliśmy auto, należy wskazać osobę, która wówczas kierowała pojazdem. Możemy też odmówić wskazania osoby kierującej i przyjąć mandat za taki czyn, dzięki czemu nie otrzymamy punktów karnych, a jedynie zapłacimy karę.
- start
- Poprzedni artykuł
- 1
- 2
- Następny artykuł
- koniec